sobota, 23 kwietnia 2016

KŁAMSTWO PIĄTE.



     
LISA

Miesiąc później:

Kolejny ranek, nie mogłam spać w nocy. Ciągle myślałam o Eriku, o Jurgenie. To wszystko nie miało największego sensu. W jakim celu ?  Po co odwiedzałam wciąż Durma ? Na to pytanie nie mogę sobie nawet teraz odpowiedzieć. Ten chłopak miał coś w sobie co mnie po prostu urzekło. Czułam, że mogę mu zaufać, porozmawiać tak zwyczajnie, szczerze, po ludzku. Pomińmy fakt, że nie powiem mu o Kloppie i układzie. Nie wiem jak to będzie. Zastanawia mnie pewien fakt że ja mimo wszystko odwiedzałam go, a on  zawsze mówił, że jak przychodzę to jest szczęśliwy. Moje uczucia były mieszane, do wszystkiego co mnie otacza. Za wszelką cenę chciałam odciąć się od bólu, czy mi się udało ? Niezupełnie. Nie mogę udawać, że jest wszystko okej, że niczym się nie przejmuję. Jeszcze pół roku temu było zupełnie inaczej, a teraz ? Co się teraz ze mną dzieje ? Czasami przychodzi taki moment, że ma się ochotę zostawić wszystko i pójść gdzieś w cholerę. Pójść, gdzie nikt i nic nie będzie wstanie mnie namawiać do bycia miłą i sztuczną. Hm, więc co mnie najbardziej boli ? Najbardziej boli gdy czekam i się nie mogę doczekać. Gdy moje czekanie zostanie podsumowane cierpieniem i gdy wierzę mocno, gdy zdaję sobie sprawę, że to już nie nastąpi. Wtedy tracę wiarę we wszystko. Teraz rozumiesz ? Przez ostatni czas zmieniłam się, przed poznaniem Jurgena ostro imprezowałam i miałam zupełnie gdzieś moje problemy, kiedy zaczął się romans z trenerem Borussi, wtedy się zmieniłam, tak jak by stałam się jego własnością, jego i tyle jego. Skończyłam z dyskotekami, piciem i paleniem. Ludzie, którzy by tego z boku posłuchali uznaliby, że to związek idealny, przecież zmienił mnie na lepsze, ale ja wiedziałam doskonale, że to nie była zmiana na lepsze i nie był to przede wszystkim żaden związek. Oczywiście, że nie chce kończyć z nim układu, bo nasza umowa była mi na rękę, ale chciałam postawić pewne granice, bo jak stawia je on, to mogę stawiać je i ja.  
Budzik stojący na ciemnej, drewnianej komodzie wskazywał za dziesięć siódmą. Do szpitala mam na godzinę ósmą, więc pora była wstawać i zrobić ze sobą porządek. Jak zawsze zrobiłam sobie kawę, nie miałam ochoty na śniadanie, nie byłam dobra w kuchni. Ubrałam się, zrobiłam makijaż, usta podkreśliłam delikatnym błyszczykiem, a włosy zostawiłam rozpuszczone, nie było wcale tak tragicznie. Dopiłam resztki swojej kawy i wyszłam, zamykając drzwi, a po chwili wsiadłam do swojego auta. Oczywiście nie obyło się bez korków, każdy znajdujący się na drodze zawoził dzieci do szkoły lub śpieszył się do pracy. Ja ? Ja miałam na wszystko czas: na rodzinę, dzieci, o pracy nie wspomnę - spóźnię się to się spóźnię nie moja wina, że są korki. Na wszystko miałam wytłumaczenie - cała ja. Nie mam nikogo z kim mogłabym pisać do piątej rano, potrzebuję takiego człowieka, który pomoże mi żyć na tej ziemi, wokół tylu ludzi, w każdej silnej kobiecie jest pierwiastek słabości.  
- W domu niech sobie pani pomyśli, tutaj się ludzie śpieszą - krzyczał jakiś kierowca. 
Spojrzałam na drogę, no tak zielone światło. Ruszyłam, a po jakiś trzydziestu minutach byłam na miejscu. 
Oczywiście plan na dzisiaj - udawać, że jest wszystko okej. Weszłam do szpitala w promiennym uśmiechu, ludzie tutaj umierają, cierpią, zwijają się z bólu, ale Panna Lisa jest uśmiechnięta, a w głębi serca prosi o pomoc. Dziwne ? Nie. 
- Dzień dobry - przywitałam się w recepcji. 
Szłam dalej mijając izbę przyjęć i sale zabiegowe. Weszłam do pokoju i przebrałam się. Usta jeszcze raz pomalowałam błyszczykiem, a włosy przeczesałam. 
- Pora zaczynać - szepnęłam do siebie.   
Przypomniałam sobie o Eriku, przecież obiecałam mu, że rano się zobaczymy. 
- Pani doktor, pacjenci czekają - oznajmiła mnie pielęgniarka. 
- Tak, tak, już idę. 
Weszłam do sali i zobaczyłam dziecko, może w wieku 7 lat. Był to chłopczyk, cudowny i uroczy. Jego oczy były duże o kolorze czarnym, tak samo jak jego włosy. 
- Cześć, nazywam się Lisa - przywitałam się - jak ci na imię ? 
- Peter - odpowiedział. 
- Co cię boli ? - zapytałam. 
W tej chwili do sali wparowała o ile się nie mylę jego mama. 
- Dzień dobry, jestem Lisa Bieler i zajmę się pani synem, tylko co się stało ? - zaczęłam.
- Spadł ze schodów, mówił, że boli go kostka więc przyjechałam i .. 
- Spokojnie, na pewno to tylko zwykłe zwichnięcie zaraz wszystko zbadam, a pani poczeka na korytarzu. 

Odwróciłam się znów twarzą do małego. 
- Więc co cię boli ? 
- Tutaj mnie boli - wskazał palcem na stopę. 
- Dobrze zaraz zobaczymy co tutaj się dzieje. 
 Po prześwietleniu wszystko było już wiadome. Tak jak przypuszczałam noga jest zwichnięta, stąd ten obrzęk.    
- Będę zdrowy, muszę być, bo będę piłkarzem jak Erik Durm. Gra w najlepszym klubie, znasz go ? 
Na to imię szeroko się uśmiechnęłam. 
- Pewnie, że go znam. Dobra, zaraz przyjdzie pielęgniarka i zawinie ci nogę w bandaż, za jakieś dwa tygodnie będziesz znów mógł grać w piłkę. 
Chłopczyk uśmiechnął się. Wyszłam z sali i poinformowałam o wszystkim jego mamę. Dopiero około godziny dwunastej znalazłam wolną chwilę na odwiedzenie Durma. Czemu tak się polubiliśmy ? Czy to w ogóle dobre słowo. Jedno wiem na pewno - to wspaniały mężczyzna.


 JURGEN

Co ja mam zrobić ? Ona kompletnie zwariowała ! Naprawdę, ona czasem w ogóle nie myśli, typowa blondyna. Rzadko się widywaliśmy, minął miesiąc, a u mnie w łóżku była tylko trzy razy. Ma kogoś ? Może to Durm jej tak namieszał. Nie potrafię jej czasem zrozumieć. Gubię się w jej świecie. Czasami nie rozumiem jej słów wypowiedzianych w moim kierunku. Czasami ona płacze bez powodu, tak samo jest ze śmiechem. Nie znam jej chyba dobrze. Cały czas poznaję ją na nowo. Niby jest mi ona obojętna, ale coś w środku mówi mi, żebym nie dał jej odejść. Czemu ? Nie wiem. 
Godzina dziesiąta dwadzieścia dwie. Wczoraj późno położyłem się spać. Dzisiejszy trening niestety wypada mi na rano, a dokładnie to mam godzinę na ogarnięcie się. Wstałem niechętnie z ciepłego łóżka i zszedłem na dół w celu zrobienia sobie śniadania i wypicia kawy. Czasami muszę zniknąć. Odwrócić się napięcie i zobaczyć świat bez niektórych osób. Mam dość tego wszystkiego, ale nie mogę martwić się problemami, one jakoś same się rozwiążą.
Na stadion przyjechałem na czas.
 Chłopaki byli już na murawie i oczywiście nie obyło się bez ich głupich żartów. Pokręciłem bezradnie głową. 
- Chłopcy, chłopcy już dajcie spokój - powiedziałem. 
- Kiedy to on pierwszy zaczął - skarżył się piłkarz. 
- Już tu nie bajeruj młody tylko do szatni - rozkazałem. 
Nie wiem co to za dzień, ale chłopaki byli jakoś lekko pobudzeni, nie dało się dzisiaj w ogóle z nimi współpracować, normalnie jak dzieci. Nawet kółka dookoła boiska ich nic nie nauczyły. 
- Co wy tacy dzisiaj pełni energii ? - zapytałem. 
- Erik dzwonił, już się lepiej czuje i dzisiaj wychodzi ze szpitala, a Reus dzisiaj nabrał się na kawał, mówię panu - roześmiał się Piszczek. 
- Już idźcie do domu idźcie - machnąłem ręką. 
Czasem czuję się jak w przedszkolu, serio. Pomijając wszystko, wiedzą kiedy można im się wygłupiać, a kiedy naprawdę trzeba skoncentrować się na grze. Byłem o nich o dziwo spokojny. 
- Możemy pogadać ? - zapytał się mnie Leon. 
Wiedziałem, czekałem tylko kiedy to nastąpi. Kiedy zacznie się wypytywać o Lisę. I tak długo zwlekał myśląc, że zacznę rozmowę pierwszy. Pomylił się.
- Jasne - odpowiedziałem.      
Poszliśmy do biura. Usiadłem na biurku natomiast przyjaciel oparł się o ścianę. 
- Powiedz, tak szczerze. To twoja kochanka ? 
Nie mogłem kłamać. Był moim przyjacielem i tak długo go zwodziłem. 
- Tak - cicho odpowiedziałem - my nie jesteśmy na poważnie - dodałem. 
- Zauważyłem. Po co ci to Jurgen ?     
- Chcę czegoś nowego od życia, nikt się nie dowiedział, no a ty jesteś moim przyjacielem także ... 
- Także co Klopp ? Ona jest młoda, pewnie leci na kasę ... 
- Przestań tak mówić, nie znasz jej, mamy swój układ. 
- Układ ? Jurgen, czy ty siebie słyszysz, co ty mówisz ?! Przejrzyj na oczy stary !
- Nie wpieprzaj się w sprawy, o których nie masz pojęcia ! - podniosłem głos. 
- Jak uważasz, ale zobaczysz wyjdzie na moje. 
Usłyszałem tylko trzask drzwi. Wiedziałem, że to się akurat tak skończy. Leon jest mądrym facetem, ale czasem przegina. Jeśli on ma wspaniałą i kochającą się rodzinkę, to nie znaczy, że każdy musi tak mieć. To wolny kraj, moje życie i moje wybory. Musiałem jeszcze załatwić kilka spraw na mieście, także w domu będę dopiero o siedemnastej. 


LISA

Kilka jeszcze chwil wahałam się czy wejść, no nie wystawię go przecież obiecałam. Głupio by teraz było się wycofać. Czułam trochę, że tak jakby go meczę moimi odwiedzinami, z drugiej strony to on codziennie mi mówi, żebym przyszła następnego dnia, ale może jemu głupio jest powiedzieć ' już nie przychodź ' ? Nacisnęłam metalową klamkę, rozejrzałam się dookoła a w sali nikogo nie było. W pierwszej chwili przestraszyłam się, że coś się stało. Stałam tak w progu myśląc co mogło się stać. Może poszedł na jakieś badania, albo do łazienki ? Na pewno nic innego, to tylko moja wyobraźnia. Moje źrenice rozszerzyły się jeszcze bardziej, a niepokój wzrastał z minuty na minutę. Nie mogłam zrobić kroku ani w przód, ani w tył. Stałam jak słup soli. Nie wiem dlaczego, aż tak się przestraszyłam. Tego chłopaka znałam zaledwie kilka tygodni. Nagle przed moimi oczami zrobiła się ciemność, ktoś zasłonił mi oczy dłońmi. 
- Zgadnij kto to - usłyszałam. 
- Erik ? 
- Brawo ! - i obrócił mnie przodem do siebie. 
- Gdzie byłeś ? - zapytałam zmieszana. 
Ale głupie pytanie, matko. Przecież .. aj już co ma być to będzie.
- W łazience, a ty stoisz tu dobre parę minut bez ruchu - zaśmiał się - przestraszyłaś się, że mnie nie ma ? - i poruszył brwiami. 
- No i co jeszcze ? - udałam oburzoną wchodząc do sali. 
Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu, jakbym nigdy nie była w szpitalu. 
- Może od razu się połóż - zapytał zakładając ręce. 
- Mogę sobie pójść - odpowiedziałam. 
Zaśmiał się głośno wzrok kierując na mnie. Nie wiem co go tak śmieszyło. Wywoływał u mnie i złość, ale też i wielkie szczęście, bo był taki prawdziwy, nikogo nie udawał.  
- Wkurwiasz mnie - powiedziałam. 
- Nie przeklinaj, jesteś za piękna na takie słowa - powiedział. 
- Też żartujesz ? - zapytałam. 
- Z tym, że jesteś za piękna ? Nigdy w życiu !   
Pokręciłam bezradnie głową. Durm był naprawdę pełen poczucia humoru, lubił żartować, miał też w sobie nutkę arogancji i niegrzecznego chłopaka, był tajemniczy i czasami nieznośny. Optymista, cieszący się ze wszystkiego. Jego blond włosy dodawały mu chłopięcego uroku, lekki zarost dodawał mu mężności, jego niebieskie oczy były ciągle szczęśliwe mimo, że ma poważną kontuzję, jego mięśnie zapewne chroniły, kobietę dwały dużo ciepła i poczucia bezpieczeństwa. Jego silne duże dłonie pozwalały mu złapać całą dłoń dziewczyny, a jego szeroki, biały uśmiech i zmarszczki pod oczami informowały, że temu chłopakowi uśmiech nie schodził z twarzy, tatuaż na ręku dodawał mu tajemniczości, która była ciekawa. Znałam go trochę, codziennie go odwiedzałam, przez ten miesiąc. 
- Dzisiaj już wychodzę - powiedział. 
- To świetnie - uśmiechnęłam się.  
- No nie wiem - posmutniał. 
- Jak to nie wiesz ? Jesteś już prawie zdrowy, jeszcze miesiąc i będziesz mógł wrócić do treningów, tylko załatw sobie jakiegoś dobrego rehabilitanta. 
- Rzadko będę widywał ciebie, ale może ty będziesz moim rehabilitantem ? - zaproponował. 

- Że niby ja ? - wytrzeszczyłam oczy. 
- No w końcu nim jesteś, a tobie najbardziej ufam.
Złapał moją dłoń. Po raz pierwszy, tak czule, patrzył się w moje oczy. Byłam zahipnotyzowana. Przypomniałam sobie o Jurgenie, o układzie. Szybko wyrwałam moją dłoń. 
- Będę się zbierać, pa - wstałam i wyszłam.
Wiem, że źle zrobiłam, ale ja nie potrafię kogoś pokochać. Hola, hola Bieler nie zapędzaj się tak. Może zrobił to jako zwykły gest wdzięczności, a ty już z góry zakładasz nie wiadomo co. Spojrzałam na zegarek, jeszcze godzina pracy i dom, a na wieczór mam już pewne plany. 


ERIK  

Czasami wredna zołza, ale w głębi serca mądra i poukładana dziewczyna, która została skrzywdzona przez los. Jej blond rozpuszczone włosy opadające na ramiona, duże brązowe oczy, w których jest udawana radość, jej małe rączki, które mógłbym dotykać i całować cały czas, jej długie nogi sięgające, aż do nieba, jej cudowny, szeroki uśmiech, ten prawdziwy, a nie sztuczny. Jest wspaniała. Pod każdym względem. Kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłem, wiedziałem, że muszą ją zdobyć, ale nie na chwilę, nie na godzinę do łóżka, ale na zawsze. Chcę z nią budować przyszłość, mieć ślub i dzieci. Pewnie brzmię jak jakiś romantyk, ale to prawda. Ona jest tą moją jedyną. Przez cały miesiąc mnie odwiedzała, dowiedziałem się, że zostawił ją chłopak. Gdybym tylko go znał, na pewno by dawno już nie żył. Nie wie co stracił. Lisa jest przykładem kobiety niezależnej, ale niekiedy widzę po niej, że pragnie jakiejś czułości. Boję się, że kiedy zrobię jakiś krok do przodu, w kierunku jej osoby, ona się przestraszy. Nie chcę tego. Dzisiaj kiedy złapałem ją za dłoń, poczułem jak cały świat trzymam w rękach, ale ona uciekła. Speszyła się, zawstydziła, czy może poczuła się urażona ? Nie wiem, jeszcze tak dobrze nie znam tej dziewczyny, ale pragnę ją poznać bliżej i będę się starał o nią z całych sił. 
- Dobrze panie Eriku, wszystkie wyniki badań potwierdzają, że z kolanem jest już coraz lepiej, także nie widzę potrzeby przebywania u nas, w domu na pewno poczuje się pan lepiej - powiedział lekarz.  
- Dobrze, dziękuję. 
Postanowiłem się jeszcze pożegnać z Bieler, mimo wszystko. Poszedłem do recepcji w celu znalezienia jej. 
- Przepraszam, jest jeszcze pani doktor Lisa Bieler ? 
- Przed chwilą skończyła dyżur, może pan ją jeszcze z dogoni przed szpitalem. 
Bez zbędnego słowa ruszyłem ku drzwiom, moje kolano nie pozwalało mi na nie wiadomo jaką szybkość. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem ją przy samochodzie z torebką na masce, pewnie szukała kluczy. Udałem się w jej kierunku i już po chwili byłem przy niej. Ona jakby nigdy nic szukała dalej, nie zważając na moją obecność, przeklinając pod nosem.
- Mówiłem, że piękne damy nie przeklinają - powiedziałem. 
- Matko, chcesz, żeby na zawał umarła ! - krzyknęła.
Uśmiechnąłem się. 
- Chciałem się tylko pożegnać, nie wiem
czy kiedykolwiek się zobaczymy - dodałem. 
Staliśmy tak patrząc się na siebie. 
- Zostanę twoim rehabilitantem - powiedziała. 
- Naprawdę ? - zapytałem nie dowierzając. 
-Tak, chcę żebyś szybko wyzdrowiał i wrócił do grania. 
-Dziękuję, to może wymienimy się numerami, skontaktujemy się co i jak ? 
Widziałem przez chwilę u niej zakłopotanie. Myślałem, że znów coś źle powiedziałem. Ta dziewczyna miała w sobie pewną tajemnicę, którą za żadne skarby nie można było się rozszyfrować.
- Okej, zapisze ci na kartce - po chwili wręczyła mi ją.
Schowałem ją głęboko do kieszeni, tak jakby bałem się, że mogę ją zgubić i nigdy nie znaleźć.  - No to cześć - powiedziałem, odchodząc. 
- Pa. 
Trudno było żegnać się bez jakiegokolwiek gestu, ale cóż. Odszedłem kierując się na ławkę. Czekałem na Reusa, który ma po mnie przyjechać. 


LISA 

W domu byłam o osiemnastej, na mieście musiałam jeszcze załatwić parę spraw. Rachunki, wnioski - to wszystko trzeba było złożyć i uregulować. Odwiedziłam jeszcze parę sklepów z ciuchami, ale nic konkretnego sobie nie znalazłam i kupiłam. Jutro mam wolny dzień, już w pracy wpadłam na pomysł pójścia na jakąś imprezę do klubu. Chciałam znów tak zwyczajnie się wybawić jak jeszcze pół roku temu. Miałam do tego pełne prawo. Dawno nigdzie nie byłam, tylko dom, praca i łóżko Jurgena. Rzadko się już z nim widywałam, ale układ wciąż trwał i będzie trwał. Erik Durm jest inny, mimo swojego wieku, to na prawdę mnie pozytywnie zaskoczył. Nie chcę go w jakikolwiek sposób krzywdzić. Chcę mu tylko pomóc sprawić, że znów będzie jeszcze bardziej szczęśliwy, wejdzie na zieloną murawę, wróci do ukochanych swoich przyjaciół, zacznie strzelać gole i cieszyć się z wygranych. Tego chciałam dla niego. Szczęścia. 
Szukałam jakiejś ciekawej i krótkiej sukienki. Chciałam zaszaleć, wybawić się, więc postawiłam na dość odważną i seksowną sukienkę. Włosy pofalowałam zrobiłam dość mocny makijaż, a moje usta podkreśliłam mocną, bordową szminką. Przejrzałam się w lustrze i mogę przyznać, że klub dzisiaj będzie mój. Założyłam dżinsową kurteczkę i wysokie czarne szpilki. Wyszłam, kierując się do wcześniej zamawianej taksówki.
Muzyka grała w najlepsze, gdy weszłam do środka zobaczyłam tłum ludzi. Od razu poszłam do baru kupić sobie mocnego drinka. Usiadłam i zaczęłam sączyć trunek przez słomkę. Zauważyłam w kącie przystojnego mężczyznę . Jego zarost, rozczochrane włosy i wzrok, kuszący każdą kobietę. Moje źrenice rozszerzyły się, musiałam go zdobyć. Podeszłam do niego, przyglądał mi się, przejechał mnie wzrokiem od góry do dołu, przegryzłam dolną wargę. 
- Cześć, Max jestem - wyciągnął do mnie dłoń. 
- Lisa - gdy tylko dotknęłam jego o puszków palców, przeszedł mnie dreszcz. 
- Nie widziałem cię tu wcześniej - uśmiechnął się. 
- Byłam tu ostatnio pół roku temu, ale dzisiaj nie żałuję, że przyszłam - powiedziałam kusząco.
Zabawa rozkręcała się w najlepsze, ja już byłam dobrze wstawiona. Tańczyłam na parkiecie z butelką wódki, a koło mnie wciąż bawił się Max. Złapał mnie za biodra, a ja ciągle nimi kołysałam. Dotykał mnie, było mi dobrze. Wzięłam kolejny łyk trunku. Właśnie tego potrzebowałam, wyszaleć się i być taka jaka jestem na prawdę. Nie udawać nikogo innego. Przypomniałam sobie o Eriku, przez chwilę zatrzymałam się bez ruchu, bo czułam się głupio w stosunku do niego. Ja z nim nie jestem i nie chce być, nie pasujemy do siebie, co ja wygaduje. 
- Lisa co jest ?  Bawimy się ! - powiedział Max muskając mnie po szyi. 
Wróciłam znów do tańczenia i całowania przystojnego Maxa. 


JURGEN    

Byłem wściekły, na wszystko i wszystkich. Człowiek może znieść bardzo dużo, lecz popełnia błąd sądząc, że potrafi znieść wszystko. Ja udaje, ze jest mi wszystko obojętne, bo dałem wyraźny znak, że już nikogo nie potrzebuję i dopiero teraz zaczynam się zastanawiać dlaczego tak dużo robię dla osób, dla których mało znaczę. 
Siedziałem w jednym z Dortmundzkich klubów. Ludzie skakali, bawili się, niektóre kobiety mnie podrywały, ale ja siedziałem wciąż przy barze, coraz prosząc o jeszcze jeden kieliszek wódki. Chciałem jakoś to wszystko zapić, zapomnieć o wszystkich. Rozglądając się po sali zauważyłem blond dziewczynę, jej charakterystyczne długie, szczupłe nogi nie zostawiały żadnych złudzeń, że to Bieler. Obściskuje się z jakimś kolesiem, całkiem pijana z butelką wódki w dłoni. Przez chwilę obserwowałem ją. Miała na sobie krótką, obciśniętą sukienkę z odkrytymi plecami, które podniecały niejednego mężczyznę. A nasz układ ? Zapomniała o nim ?! 
- Jeszcze jeden proszę - zwróciłem się do barmana. 
Po chwili podał mi trunek, a ja w mgnieniu oka go wypiłem. Wstałem i udałem się w stronę Lisy, nie mogę pozwolić, żeby jakiś koleś się do niej przyczepiał. Złapałem jej dłoń i szarpnąłem ją w swoim kierunku. 
- Co ty odpierdalasz ?! - zapytałem. 
W pierwszej chwili nie wiedziała co się dzieje. Widać bardzo zaskoczyła ją moja obecność, albo była na tyle pijana, że nie wiedziała co się do niej mówi.
- Ej, odwal się od niej - zaczął przybliżać do mnie się ten jej kochaś. 
- Bo co ?! 
Przez chwilę staliśmy patrząc się na siebie, ale ja nie wytrzymałem i przywaliłem mu prosto w nos. Złapałem Lisę za rękę i pociągnąłem ją w kierunku wyjścia. 
- Co ty kurwa robisz ?! - zapytała. 
- Co ja robię ?! Co ty robisz ?! 
- Bawię się, co nie wolno mi ?! Układ jest układem, nic nie było wspominane, że zero innych facetów co nie ?!  
- Jesteś pojebana ! 
- Ja, chyba ty staruchu ! Jestem tylko dla seksu, więc nic innego ode mnie nie oczekuj ! Jak ci się nie podoba, to znajdź sobie lepszą !   
Nic już nie odpowiedziałem. Nie widziałem sensu dalszej konwersacji z nią. Była pijana, ja też lekko wstawiony więc puściłem jej nadgarstek. Odwróciłem się i zostawiłem ją samą na ciemnej ulicy.


ERIK   

Siedziałem na tarasie i spoglądałem w niebo. Naprawdę się zakochałem, bezgranicznie. Tęskniłem za nią, bardzo tęskniłem. Nie zakochałem się w niej tylko dlatego, że ma ładny tyłek, nie zakochałem się w niej dlatego, że ma piękne kształty. Zakochałem się raczej w zapachu jej skóry, w emocjach, które dają jej uśmiech. Zakochałem się w jej niedoskonałościach, wybuchowym i wrednym temperamencie. Jest ideałem kobiety. 
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu, kompletnie nie wiedziałem kto to może być.  Spojrzałem na zegarek - druga czterdzieści osiem.
- Halo ? - zapytałem. 
- H..h..ej tu ten Lisa - usłyszałem pijany i zapłakany głos. 
- Lisa, to ty ?! - wręcz krzyknąłem - co się stało, gdzie ty jesteś ? 
Byłem zaskoczony, bałem się o nią i to cholernie. 
- Wiesz, nie wiem, ale jest chujowo, ciemno, przyjedź boję się. 
- Nie wiem gdzie jesteś, zapytaj się kogoś jaka to ulica, albo nazwę budynku - powiedziałem zdenerwowany.
Ręce mi się trzęsły, chciałem ją już mieć przy sobie. Usłyszałem po drugiej stronie jak pyta się kogoś i usłyszałem, że jest na ul. Entenpoth. 
- Lisa, wiem gdzie jesteś już jadę. 
Wiedziałem, że nie za bardzo można mi prowadzić, ale nie mogłem jej tam zostawić. Za wiele dla mnie znaczyła. Nie było to jakoś bardzo daleko, więc bez większych zawahań wsiadłem do swojego auta. Po jakiś piętnastu minutach zobaczyłem ją skuloną, siedzącą na schodkach, zapłakaną i pijaną. 
- Ja cię taaak przepra..am ale on mne nak ..yczał - mówiła pijanym, drżącym głosem. 
- Już cii, wszystko jest dobrze, chodź.  
Posadziłem ją z tyłu, zapiąłem pasy i ruszyłem do swojego domu. Nie pozwolę w takim stanie zostawić ją samą w miezkaniu. 
- Chłop..ki to jednak świn..e, wymyśla..ą jakieś pieprzone układy, a po..em szarp..ą i krzyczą - mówiła. 
Nie wiedziałem kompletnie o czym ona do mnie mówi. 
- Ukła..y są pojeba..e, pamię..aj - ciągle mówiła. 
Zaparkowałem w garażu, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do swojej sypialni. 
- Zajebiste łóżko masz. 
- Połóż się, już spokojnie -powiedziałem. 
- Przep..aszam, że zadz..oniłam, ale fajny jesteś, a on to pala..t ... 
- O kogo chodzi ? - spróbowałem zapytać. 
- Ty go znasz - powiedziała. 
O kogo to może chodzić ? Znam wiele osób. Usiadłem na skrawku łóżka, patrzyłem się na nią, w jej zaszklone oczy, tusz który rozmazał się jej po całej twarzy. 
- Zaśnij, jutro pogadamy - powiedziałem. 
- Zostań - usłyszałem. 
Uśmiechnąłem się. Położyłem się koło niej, a ona od razu wtuliła się we mnie. Miałem ją przy sobie, tutaj teraz. Ciągle miałem jej słowa  w głowie ' ty go znasz '. Nie wiedziałem kogo mogę podejrzewać. Musiałem się koniecznie dowiedzieć co tu jest grane. Słyszałem jej miarowy oddech, zamknąłem oczy cieszyłem się jej obecnością.    


                                                                      


Cześć i czołem ! Przepraszam, ze dopiero teraz rozdział się pojawił, ale wczoraj coś blogger szwankował, nie mogłam opublikować rozdziału, w dodatku  byłam chora, w sumie nadal jestem, ale zdobyłam siłę i wenę. Rozdział dłuższy, ciekawszy i postanowiłam rozwinąć akcję. Podoba się ? :D
Takiego rozdziału nie było by, gdyby nie pomoc jednej osoby, Julita dziękuję Ci ♥ 
Buziaki i do następnego :* 
ps. przepraszam za liczne przekleństwa, musiałam je w tym rozdziale dodać :)